Wywiad z Ewą Łapińską
Zdjęcia: Katarzyna Wołyniak
Redakcja językowa i korekta: Justyna Knieć
Co cenisz w modzie?
Proste fasony i dobre materiały.

A kolory?
Lubię chabrowy. To kolor, który nie każdemu przypada do gustu, ale ja dobrze się w nim czuję. Mam piękną chabrową sukienkę z COS-a kupioną na Babim Targu. Prosty krój i jest ze 100% wełny. Lubię jednokolorowe, gładkie ubrania.
W większości moja szafa składa się z kolorów czarnego, beżowego, szarego, granatowego, ale są też wyjątki jak na tym wieszaku z rzeczami z drugiej ręki, który przygotowałam.

Czy jest ktoś, kogo uznałabyś za swój wzór w modzie?
Tak, mojego tatę. To był najbardziej elegancki człowiek jakiego znałam, zawsze był postrzegany jako osoba niezmiernie szykowna, z doskonale dobraną garderobą. W jego szafie można było znaleźć wszystkie możliwe kombinacje na każdą okazję. Z dbałością przechowywane, aby móc ubrać się kompleksowo. Czyli od skarpetek i butów, aż po marynarkę, krawat i odzież wierzchnią. Wszystko świetnie dopasowane.
Tata miał zasadę: „Nigdy nie kupuj rzeczy wtedy, kiedy ich potrzebujesz. Tylko wtedy, gdy nadarza się okazja”.

Sprawdza się?
Tak, to jest myśl przewodnia, która towarzyszy mi przy wybieraniu rzeczy. Chodzi o to, że gdy podczas wyjazdu, zakupów czy spaceru jakaś rzecz, niekoniecznie potrzebna, mocno przyciągnie moją uwagę, to ją przymierzam, a gdy poczuję, że idealnie do mnie pasuje, odpowiadają mi jakość, kolor, fason, to rozważam jej zakup, ponieważ na pewno będę ją nosić z miłością. Jeśli do tego jest w okazyjnej cenie – to mniej powodów do wahań. Natomiast najczęstszą pomyłką są zakupy w pośpiechu, w momencie, kiedy potrzebuję coś kupić „na teraz”. Wówczas jest wysokie prawdopodobieństwo, że ta rzecz nie zadowoli mnie w stu procentach. I finalnie nie będę jej nosić z przyjemnością, za długo nie potowarzyszy mi w życiu.

Czy to oznacza, że często coś kupujesz?
Szafę mam dosyć pokaźną, chociaż zdecydowanie mniejszą niż kiedyś. Ale to nie dlatego, że kupuję dużo, tylko rzeczy na długo ze mną zostają.
Mam jeszcze kilka ubrań, które kupiłam na studiach, czyli dawno temu, wciąż je noszę, bo nadal do mnie i na mnie pasują. Mam to szczęście, że od lat nie zmieniłam rozmiaru. Natomiast jeśli jakaś rzecz gości u mnie w szafie tak długo, to ze względu na jakość, ponadczasowy styl, unikatowość i historię, którą w sobie skrywa.
Ponadto jeżeli cenię jakąś rzecz, to nawet jeśli są dłuższe okresy, nawet lata, gdy jej nie noszę, nadal ją trzymam, bo doskonale wiem, że jeszcze mi posłuży. Dlatego nie sprawdza się u mnie krążące przekonanie, że jeżeli się czegoś nie założy przez rok, to powinno się tego pozbyć. U mnie na szczęście to nie działa.
Jesteś typem zbieraczki?
Niekoniecznie. Często sprawdzam swoją szafę, przeglądam ubrania i niektórych się pozbywam, a co najmniej dwa razy w roku, na sezon zimowy i letni, robię gruntowne selekcje.
Nie lubię się rozstawać z rzeczami, do których czuję sentyment, ale pozbywam się rzeczy, które kupiłam zbyt impulsywnie, gdy zakupy miały poprawić mi nastrój, zredukować wywołany czymś innym stres lub po prostu zaspokajałam chwilową zachciankę. Wówczas były to zazwyczaj odzieżowe błędy.


Marynarkę Solara kupiłam na Babim Targu, 100% wełny. Ma piękne rękawy trzy czwarte. Zapinana jest na podwójne zatrzaski, z dodatkowym wiązaniem w pasie. Leży po prostu fantastycznie. To rzecz, która nadaje klasy, bardzo szykowna. Wygrywa jakością i unikatowym krojem. To jest coś, czego na pewno się nie pozbędę i będzie cieszyło mnie bardzo długo
Co z nimi robisz?
Najczęściej rozdaję, czasem sprzedaję, choć coraz rzadziej. Natomiast bardzo mnie cieszy, jeżeli ktoś dostanie ode mnie rzecz i z przyjemnością ją nosi. Równie chętnie przyjmuję ubrania od znajomych, szczególnie jeśli ktoś mówi, że ma dla mnie coś, co uważa, że idealnie do mnie pasuje. To doskonały sposób, aby otworzyć się na eksperymentowanie z modą. Jak w historii tej sukienki, którą dostałam. Moja serdeczna przyjaciółka uznała, że w mojej szafie brakuje kolorów i printów (wzorów) i że jeżeli podaruje mi taką sukienkę, to może odważę się je nosić.

I odważyłaś się?
Tak! Nosiłam ją w zeszłym sezonie letnim kilkukrotnie. I rzeczywiście zawsze robiła wrażenie. Tutaj dużo się dzieje. Print i kolor są bardzo intensywne, więc przyciągają oko. I chociaż sama nie zdecydowałabym się na taki zakup, dobrze się w niej czułam. Natomiast jeżeli coś dostanę i się z tym nie zaprzyjaźnię, to przekazuję dalej. W rzeczach są ważne ruch, płynność, szkoda, aby zupełnie nienoszone wisiały w szafie.
Mój tata odszedł w zeszłym roku i zostawił po sobie pokaźną garderobę, bardzo bogatą w jakościowe rzeczy. I część z tych rzeczy została wydana. Ale bardzo wiele przejęłyśmy, moja siostra, ja, a także moja córka, która nosi do szkoły oversizowe swetry po dziadku. To są jej ulubione rzeczy ze względu na jakość, styl i szyk, ale przede wszystkim na powiązanie z ukochanym dziadkiem.
Tata miał związek z modą?
Nie, ale od młodych lat był miłośnikiem mody. Opowiadał, że gdy uczył się w technikum w Toruniu, za wszystkie oszczędzane ze stypendium pieniądze kupił sweter z importu, włoski z cienkiej wełny w eleganckim butiku. To w latach 60. były prawdziwie unikatowe rzeczy! Dla taty już wtedy jakość miała znaczenie, bo wiedział, że w wysokogatunkowej odzieży zawsze będzie czuł się i wyglądał szykownie. Jeden z tych swetrów dostałam od taty jako młoda dziewczyna i jeszcze w czasie studiów go nosiłam. Nadal go mam. Tata powtarzał, że elegancja nie jest związana z posiadaniem lub brakiem pieniędzy. Szyk i klasę trzeba mieć w sobie i pielęgnować, a dbałość o rzeczy świadczy o schludności człowieka. Swoją garderobę kompletował długo, kupował rzeczy eleganckie i bardzo dobre jakościowo, ale zgodnie ze swoją zasadą zawsze szukał okazji.
Obserwowałyśmy go z siostrą i zawsze wiedziałyśmy, że tata ma po prostu klasę. Nie ustępowała mu w tym moja mama, teraz już siedemdziesięciosiedmioletnia pani. Niezależnie, o której porze dnia ją odwiedzisz, nawet z zaskoczenia, niezależnie od okazji czy jej braku – zawsze jest elegancko ubrana, wszystko jest doskonale dopasowane. Do tego dobrana biżuteria, ułożona fryzura. im więcej mam lat, z tym większym szacunkiem to obserwuję i zdaję sobie sprawę, że to wcale nie jest łatwe. To swego rodzaju głęboko wypracowana metoda na kreację swojego życia. To, w jaki sposób o sobie myślimy i jak chcemy, żeby o nas myślano. Poprzez harmonijny, estetyczny strój prezentujemy postawę osób zadbanych, sprawnych, atrakcyjnych społecznie. Ta dbałość o siebie to też metoda zachowania godności w każdej sytuacji. Uważam, że to jest piękne!

Klasyczne, niebieskie koszule po tacie, 100% lnu. Tego typu koszule, niezależnie od tego, czy są męskie, czy damskie i w jakim są rozmiarze, zawsze będą się świetnie prezentowały. Przewiewne, z powodzeniem można je ubierać latem do szortów czy na plaży na strój kąpielowy. W chłodne dni idealne pod wełniany sweter
W tym, co opowiadasz, słychać, że dbanie o ubrania jest ważnym elementem tego stylu i szyku.
Tak, to prawda. W moim rodzinnym domu w każdą sobotę tata wyjmował wszystkie buty, czyścił je i pielęgnował. Był to swoisty rytuał. Stosował odpowiednie preparaty, szczotki. Znaczenie miało, aby były nie tylko wypastowane, ale i zadbane. Odpowiednio często oddawało się je do szewca do reperacji, wymieniało wkładki. Buty musiały być skórzane, żadnych sztucznych tworzyw, tylko naturalne materiały gwarantowały wysoką jakość użytkowania. Tata uważał, że aby buty służyły jak najdłużej, po noszeniu należy dać im odpocząć, czyli nie nakładać tych samych par dwa dni z rzędu. Nie powinno się ich od razu umieszczać w szafce, trzeba je poluzować, rozwiązać sznurowadła, wyjąć wkładki, muszą się przewietrzyć, a następnie przechowywać najlepiej w prawidłach. Wymagało to posiadania więcej niż jednej pary, jednak zdecydowanie wydłużało czas użytkowania obuwia. Dziś niezmiernie doceniam, że mogłam obserwować taką dbałość, jednak dopiero z czasem zrozumiałam, co było w tym istotne i jak w pewien naturalny sposób powielam takie zachowania.


Czy drugi obieg był obecny w Twoim domu?
Byłam dzieckiem wychowywanym w latach 80. Wówczas nie było wielu rzeczy, tym bardziej barwnych, i normę stanowiło to, że dostaję rzeczy po starszej siostrze.
Nie miałam z tym problemu, tyle tylko, że często kiedy widziałam na niej coś pięknego, to już bardzo chciałam do tego dorosnąć, a kiedy dochodziłam do właściwego rozmiaru, to się okazywało, że moje preferencje się zmieniły, a i siostra znów nosi coś bardziej interesującego.
Tata pracował za granicą, i z tych wyjazdów przywoził nam kolorowe sukienki i wyszukane stroje na tak zwaną niedzielę. I niezależnie od tego, co kupował, zawsze nam się to podobało. Miał świetne oko, potrafił coś znaleźć i tak dopasować, że leżało idealnie.
I tak było nie tylko w dzieciństwie. Wielokrotnie już w dorosłości słyszałam od taty: „Widziałem coś idealnego dla ciebie, musimy tam pojechać” albo po prostu ruszał z nami na zakupy i zawsze znajdował coś nietuzinkowego.

Spódnica klasyka vintage. Wysoki stan, zapinana na guziki, z kieszonkami na podszewce. Z grubego lnu – ciężkiego, fantastycznie się układa. I w bardzo nietypowym kolorze – lekko pochmurny błękit; w zimnej tonacji, którą najbardziej lubię
A chodziłaś do secondhandów?
Nie, na początku lumpeksy nie były atrakcyjne, teraz to się mocno zmieniło. Jako młoda dziewczyna uwielbiałam nosić rzeczy głównie po tacie. To w jego szafie szukałam unikatowych skórzanych kurtek z młodości, koszul czy swetrów. Garderoba taty bardzo mnie interesowała, częściej niż mamy.
I może jeszcze nieświadomie, ale wyczuwałam, że to, co tata nosi, jest zupełnie inne niż to, co można było nabyć w popularnych sklepach. Inne w dotyku, w noszeniu, w fakturach, w tym, jak się układa.
Oczywiście miałam krótki i intensywny okres, gdy kupowałam w sieciówkach, ale to szybko minęło. Dziś nie interesują mnie zakupy marketowe. Gdy jestem w centrum handlowym i przyglądam się ogromowi tekstyliów, dopada mnie wizja, jak stosy tych rzeczy zamieniają się w wysypiska śmieci. Ekolodzy podają, że sprzedaje się maksymalnie 40% odzieży i akcesoriów dostępnych w sieciówkach, gdzie pełna wymiana towaru odbywa się średnio co dwa tygodnie. Warto zastanowić się i sprawdzić, co się dzieje z resztą, dokąd trafiają te rzeczy.
Kiedy towarzyszę córce w zakupach, widzę, że i ona jest tym przerażona, mimo że ma dopiero trzynaście lat. W zamian coraz częściej zagląda do mojej szafy.

Podobnie jak Ty w jej wieku do szafy taty?
Tak i widzę, że świetnie się z tym czuje. Coraz częściej widzi coś na mnie i mówi: „Mamo czy mogę to jutro założyć?”. Jest już prawie mojego wzrostu i moje ubrania po prostu dobrze na niej leżą. Ostatnio miała egzaminy i chciała wyglądać bardzo elegancko, do czego potrzebowała dobrze skrojoną marynarkę i klasyczne spodnie. Wszystko znalazła w mojej szafie, co ucieszyło nas obie.
Obecnie styl jest niezależny od wieku, w tych samych rzeczach może chodzić zarówno młoda dziewczyna, jak i dojrzała kobieta, nie ma ograniczeń, nie ma modowych granic.
Jest to też świetna zabawa, moja rzecz na córce przybiera zupełnie inną postać, przeobraża się i nabiera nowego charakteru, świeżej dynamiki w noszeniu i temperamentu.

Sweter z Peru, 100% wełny z alpaki, ręcznie wykonany, prawdopodobnie od lokalnych wytwórców. Niezwykle ciepły. Doskonały na nagie ciało – nie trzeba pod spód nic zakładać, bo ta wełna jest niezwykle aksamitna, miękka w dotyku!
Pamiętasz swój pierwszy Babi Targ?
Tak, to był 2016 lub 2017 rok. Od tego czasu regularnie biorę udział w tej imprezie. Zazwyczaj jako kupująca, ale zdarzało się również, że jako sprzedająca.
Z kim najczęściej chodzisz na imprezę?
Z siostrą i z córką, czasem z przyjaciółkami. I jak dotąd nie było Babiego Targu, na którym bym czegoś nie kupiła. Zawsze znajdę coś dla mnie. Córka też potrafi wyszukać oryginalne rzeczy. O, kiedyś znalazła taką kamizelkę!

Ewa przez wiele lat pracowała na stanowisku zarządzającym w agencji reklamowej. Kilka lat temu postanowiła zmienić branżę. Teraz zajmuje się terapią manualną twarzy. Możesz skorzystać z jej usług w Studio Namaste Yoga.